Stres jest reakcją subiektywną. Nie istnieje jednoznaczny, obiektywny i możliwy do zdefiniowania zespół reakcji ciała i umysłu, który można nazwać stresem. Naukowcy mają ten problem od dawna, bo to, co dla jednej osoby będzie stresujące, dla innej zupełnie nie. Badając reakcje fizjologiczne badacz nie jest w stanie stwierdzić, że osoba znajduje się w stanie stresu. Dlaczego? Bo w obliczu drapieżcy, jakim jest tygrys lub zagrożenia spowodowanego obecnością węża, nasz organizm zachowuje się tak samo, jak w przypadku ekscytacji pojawiającej się przed otwarciem prezentów pod choinkę lub uprawianiem seksu.
W związku z tym, że pobudzenie organizmu w sytuacji zagrożenia i przyjemności jest takie samo, dwaj badacze Jeansok Kim i David Diamond przedstawili definicję stresu, opierającą się na jednoczesnej obecności trzech czynników:
Wszyscy mieliśmy okazję doświadczyć subiektywnej reakcji na stres. Serce zaczyna bić szybciej, rośnie ciśnienie krwi, co sprawia, że czujemy ucisk w głowie i przypływ energii w całym ciele. Co leży u podstaw takiej reakcji. W jaki sposób nasz mózg decyduje o tym, czy warto po coś sięgnąć, czy raczej tego uniknąć?
Upraszczając ten dość złożony proces, o wszystkim decydują pierwsze kilku dziesiętne sekundy. W tym czasie obiekt znajdujący się w polu widzenia zostaje zarejestrowany w korze potylicznej, odpowiadającej za przetwarzanie informacji wzrokowych w zrozumiały obraz. Odpowiednie ośrodki wzrokowe przesyłają informację o obrazie w dwóch kierunkach: do hipokampa w celu szybkiej oceny potencjalnego zagrożenia lub okazji oraz do kory przedczołowej i innych części mózgu, w celu dokonania bardziej złożonej i czasochłonnej analizy. Hipokamp dokonuje natychmiastowego porównania obiektu z krótką listą zagrożeń zatytułowaną uciekaj, a potem się zastanawiaj. Istnieje wyższe prawdopodobieństwo, że obiekt zostanie wpisany na listę, tak na wszelki wypadek, niż z niej wykluczony i zanim ośrodki korowe zdołają przeanalizować dane, cała machina produkująca stres zostaje wprawiona w ruch. Ciało migdałowate, osadzone na zakończeniu hipokampa, służące za dzwonek alarmowy, roześle ostrzeżenie do całego mózgu i szybki sygnał do układu nerwowego i hormonalnego.
Stres lub cierpienie, które wywołuje przepływa przez nasze ciało za pośrednictwem współczulnego układu nerwowego i osi podwzgórze-przysadka- nadnercza układu hormonalnego. Choć anatomicznie odrębne, stanowią układ w pełni zintegrowany. Gdy ciało migdałowate bije na alarm, to niezależnie od rodzaju zagrożenia uruchamia ten sam rodzaj reakcji:
W ten oto sposób, w czasie 1-2 sekundy od włączenia alarmu przez ciało migdałowate mózg przechodzi w stan najwyższej gotowości. Adrenalina przyspiesza rytm serca, dzięki czemu jest ono w stanie przepompować więcej krwi, a oskrzeliki płucne zwiększają wymianę gazową, dzięki czemu możesz szybciej biec lub silniej uderzyć. Źrenice rozszerzają się, w związku z czym wpada do nich więcej światła i widzenie staje się wyraźniejsze. Noradrenalina współpracuje z adrenaliną pomagając przesunąć więcej krwi do dużych grup mięśniowych przygotowując je do wykonania wyjątkowej pracy.
Związek sterydowy, kortyzol, wpływa osłabiająco na reakcje układu odpornościowego, co zapobiega stanom zapalnym w przypadku zranienia. Ponadto, kortyzol podtrzymuje i nakręca całą machinę reakcji stresowej i robi to na dwa sposoby. Pod jego wpływem pień mózgu stymuluje ciało migdałowate, które z kolei pobudza współczulny układ nerwowy i oś podwzgórze-przysadka- nadnercza, co zwrotnie przyczynia się do zwiększenia wydzielania kortyzolu. Drugi sposób polega na tym, że kortyzol osłabia aktywność hipokampa, który działa hamująco na ciało migdałowate, które stając się bardziej aktywne wywołuje zwiększenie ilości produkowanego kortyzolu.
W sytuacji wzrastającego pobudzenia układu limbicznego i dokrewnego, spowalniająca i studząca negatywne emocje kontrolna funkcja wykonawcza kory przedczołowej ulega osłabieniu. Subiektywne poczucie kontroli zmniejsza się, jakbyś stracił panowanie nad kierowanym pojazdem. Pobudzenie ze strony współczulnego układu nerwowego i osi podwzgórze- przysadka- kora nadnerczy również osłabia działanie kory przedczołowej, co przejawia się w tym, że twoje oceny, przypisywane innym intencje i priorytety również nabierają negatywnego zabarwienia. Kierowca jadącego bez pełnej kontroli samochodu jest przekonany, że dookoła są sami idioci.
Nasz mózg jest zaprogramowany w większym stopniu na unikanie niż sięganie po coś. To doświadczenia negatywne, a nie pozytywne miały większy wpływ na nasze przetrwanie. Jeśli wyobrazimy sobie naszych praprzodków żyjących w globalnym parku jurajskim, to nieustannie nasłuchiwali i oglądali się przez ramię, bo każdy trzask w zaroślach lub nieznaczny ruch na peryferiach wzroku mógł zwiastować pojawienie się znacznie większego i silniejszego drapieżnika niż oni sami. Byli gotowi zastygnąć w bezruchu, ewentualnie rzucić się do ucieczki lub ataku, zależnie od sytuacji. Byli szybcy lub martwi. Jeśli dzisiaj nie udało im się upolować jedzenia, mieli szansę jutro, ale jeśli sami stali się jedzeniem, to szansa znikała bezpowrotnie. Ci, którzy przeżyli nauczyli się poświęcać wiele uwagi negatywnym doświadczeniom.
W związku z tym, przodkowie przekazali nam w darze kilka sprawdzonych sposobów pozwalających przeżyć w zagrażającym środowisku.
W zamyśle ewolucyjnego przystosowania, skomplikowana cielesna reakcja na stres pomagała naszym przodkom żyć na tyle długo, by przekazać geny następnemu pokoleniu. Zamiarem było radzenie sobie z zagrożeniami dzięki natychmiastowej identyfikacji problemów związanych z przetrwaniem i odpowiednio szybkim reagowaniem na nie. Nasi przodkowie nie mieli zbyt dużo czasu na proces decyzyjny, gdy w jaskini pojawiał się drapieżnik. O przeżyciu decydowały sekundy. Albo tygrys nas zjadał, albo zdołaliśmy mu umknąć dzięki sile naszych mięśni. Ci bardziej sprytni i szybcy potrafili tygrysa zabić, ale cała operacja nie trwała dłużej niż 30 sekund. W późniejszych czasach, kiedy zaczęliśmy osiedlać się, jeśli wioska została napadnięta przez wrogie plemię, walka na śmierć i życie trwała krótko. Albo oni wyrżnęli nas, albo my ich maksymalnie w czasie kilkunastu minut. Nasze rekcje na stres zostały ukształtowane tak, by trwać sekundy, a nie lata, byśmy byli w stanie wprawić w ruch mięśnie i jak najszybciej opuścić strefę zagrożenia. Wszystkie związki chemiczne charakterystyczne dla reakcji stresowej miały szansę ulec rozkładowi do około 30 minut po zakończeniu całej akcji.
Pomijając indywidualną sytuację każdego z nas, życie w dzisiejszych czasach opiera się na nieustannym pobudzeniu. Szał bycia w ciągłej aktywności dotyka nas coraz bardziej. Z punktu widzenia ewolucji jest to całkowicie nienaturalne. W dzisiejszych czasach stresu nie mierzy się w sekundach, ale w godzinach, dniach i miesiącach spędzanych w ruchliwych i hałaśliwych miejscach, przyjmując nieskończoną ilość negatywnych informacji. Nasze organizmy nie są przystosowane do przebywania w tak przewlekłym stanie stresu. To, co miało nam pomagać, zaczyna szkodzić. Kiedy niewielkie ilości hormonów stresu kumulują się lub kiedy przebywają w naszych organizmach zbyt długo, zaczynają być szkodliwe. Wyrafinowany system zaczyna się rozregulowywać, co szkodzi nie tylko naszym mózgom, ale poszczególnym układom naszego ciała.
W naszej przeszłości, kiedy większość ludzi umierała w okolicach 40 roku życia, krótkoterminowe korzyści płynące z pobudzenia współczulnego układu nerwowego oraz osi podwzgórze-przysadka- kora nadnerczy przewyższały jego długoterminowe koszty. Ludzie współcześni, żyjący znacznie dłużej płacą cenę w postaci różnych problemów zdrowotnych dotykających ciała i umysłu. Spośród najbardziej popularnych można wymienić:
Ludzie znajdujący się pod wpływem przewlekłego stresu znacznie częściej chorują. Wrażliwość układu odpornościowego na stres pokazuje eksperyment przeprowadzony na wydziale teatralnym UCLA (Uniwersytetu Kalifornijskiego Los Angeles). W czasie doświadczenia aktorzy stosowali metodę pracy z rolą nazywaną method acting, która wymaga od aktora, by odgrywając stan emocjonalny ożywiał go w sobie recytując kwestię. Aktorów podzielono losowo na dwie grupy. Jedna prezentowała tylko radosne stany, a druga tylko smutne. Badacze badali krew aktorów sprawdzając wydolność immunologiczną. Po całym dniu osoby, które pracowały tylko nad radosnymi scenariuszami miały zdrowy układ immunologiczny produkujący odpowiednią liczbę aktywnych leukocytów. U osób, które pracowały nad przygnębiającymi scenariuszami pojawił się wyraźny spadek aktywności immunologicznej ich komórki odpornościowe były mniej liczne, słabsze, niechętne do działania.
Mózg podlega równie silnym wpływom stresu, jak układ odpornościowy. Hipokamp, który pełni zasadniczą role w tworzeniu pamięci jawnej wyraźnego zapisu faktycznych zdarzeń- wyczerpuje się. Kortyzol i inne glikokortykoidy osłabiają istniejące połączenia synaptyczne w hipokampie oraz hamują powstawanie nowych. Wstrzymana zostaje produkcja neuronów osłabiając zdolność hipokampu do tworzenia nowych wspomnień. Dodatkowo, ciało migdałowate staje się coraz bardziej reaktywne na bieżące zagrożenia, co prowadzi do coraz szybszego i częściej doświadczanego stanu lęku odczuwanego w związku z konkretnymi sytuacjami. Ciało migdałowate pomaga w kształtowaniu pamięci utajonej, czyli śladów po przeszłych doświadczeniach ulokowanych w nieświadomości, ale wraz ze wzrostem wrażliwości coraz bardziej przykrywa je lękiem. To prowadzi do intensyfikacji lęku utrzymującego się niezależnie od sytuacji.
Negatywne nastawienie naszego mózgu odziedziczone po przodkach jako mechanizm adaptacyjny przysparza cierpienia na wiele sposobów. Po pierwsze, wywołuje stały nieprzyjemny niepokój, który u wielu osób może być dość intensywny. Po drugie, rozbudza lub wzmacnia nieprzyjemne emocje, takie jak złość, smutek, przygnębienie, poczucie winy i wstyd. Po trzecie, uwydatnia porażki i straty poniesione w przeszłości i wyolbrzymia przyszłe przeszkody, a bagatelizuje i umniejsza aktualne zdolności i zasoby. Negatywne nastawienie mózgu prowadzące do przewlekłego stresu upośledza zdolności uczenia się, wpędza w choroby, rozmontowuje bliskie relacje, zmniejsza produktywność w pracy, zwiększa publiczne wydatki na opiekę zdrowotną. Ale przede wszystkim psychicznie rani ludzi.
Nadwrażliwość ciała migdałowatego wraz z osłabieniem hipokampa tworzy mieszankę wybuchową: nasze doświadczenia zostają utrwalane w pamięci utajonej w postaci mocno zniekształconej i emocjonalnym turbodoładowaniem, bez dokładnego rejestrowania w pamięci jawnej. Silny lub zbyt długotrwały stres może tworzyć stałe uczucie przygnębienia bez wyraźnego uświadamiania sobie przyczyny coś się wydarzyło, nie wiem co, ale jestem naprawdę przygnębiony. Ofiary traumatycznych wydarzeń mogą nie pamiętać, choć silnie reagować na wszelkie bodźce przypominające im nieświadomie, co się wydarzyło. Silny stres zaburza zdolności poznawcze i utrudnia uczenie się. Osoby zestresowane mają kłopoty z koncentracją, mają gorszą pamięć krótko i długoterminową, słabo adaptują starą wiedzę do nowych sytuacji, słabiej rozwiązują problemy. Jednym z najbardziej podstępnych skutków stresu jest depresja, która rocznie popycha do samobójstwa nawet osiemset tysięcy ludzi na całym świecie.
Ale żeby nie kończyć w tak przygnębiającym tonie i dać trochę nadziei na przyszłość. Ta sama zdolność naszego mózgu do uczenia się, która uczyniła z niego tak wrażliwy narząd odpowiedzialny za nasze przetrwanie daje nam szansę na zdrowie. Nasz mózg jest plastyczny, co oznacza, że zmienia się z każdym doświadczeniem. Odporności na stres można się nauczyć, a to, co się zepsuło naprawić.
Martin Seligman doszedł w swoich badaniach do konkluzji, że w radzeniu sobie ze stresem najważniejsze jest poczucie kontroli. Według niego przepis na doskonały atak stresu jest kombinacją dwóch składowych: masz na coś nadzieję, czegoś chcesz, a nawet pożądasz i jednocześnie nie masz wpływu na efekt – na to, czy ci się powiedzie. Dobra wiadomość jest taka, że masz wybór: możesz albo urealnić swoje oczekiwania, albo szukać sposobów na uzyskanie większej kontroli. Nieprzypadkowo Seligman spędził resztę swojej kariery zawodowej badając pozytywne reakcje ludzi i rozwijając psychologię pozytywną.
W 1979 roku Suzanne Kobasa z Uniwersytetu w Chicago wraz ze współpracownikami opracowała koncepcję psychologicznej odporności na stres. Kobasa i jej zespół opisali wzór osobowości, która wyróżnia managerów i prezesów firm pozostających w dobrym zdrowiu żyjąc pod presją stresu w porównaniu z tymi, którzy w tych samych warunkach rozwinęli problemy zdrowotne. Według badaczy, koncepcja osobowości odpornej na stres zasadza się na trzech C (z języka angielskiego): commitment, control, challenge, które stanowią zasób oporu w obliczu stresujących warunków zewnętrznych. Commitment, czyli zaangażowanie jest definiowany jako przekonanie i zgodne z nim działanie, że warto włączać się w różne aktywności życiowe i być prawdziwie zainteresowanym i ciekawym otaczającego świata (działaniami, wiedzą, ludźmi). Control, czyli kontrola to przekonanie i zgodne z nim działanie, że ma się wpływ na dziejące się wydarzenia, że poprzez własne działania i wysiłek można uczynić zmianę w otaczającym środowisku. Challenge, czyli wyzwanie jest określane jako przekonanie, że zmiana bardziej niż zastój i stabilność jest naturalnym sposobem życia, że bardziej stanowi ona motywującą możliwość do osobistego rozwoju niż zagrożenie poczucia bezpieczeństwa.
Odporność psychiczna stanowi kombinację trzech elementów ludzkiej postawy: zaangażowania, kontroli i wyzwania, które razem dają odwagę i motywację (innymi słowy: napęd i energię) potrzebne, by przekształcić stresujące okoliczności z potencjalnego nieszczęścia lub klęski w możliwość do rozwoju. Odporność może też być rozpatrywana jako styl osobowości lub uogólniony sposób funkcjonowania zawierający element poznawczy, emocjonalny i zachowania. Ten styl ogólny styl funkcjonowania wpływa na to, jak osoba spostrzega samą siebie oraz wchodzi w interakcje ze światem.
Odporność psychiczna wiąże się z opanowaniem reakcji układu nerwowego, który mieszka w naszym ciele. Gdyby twoje ciało miało system przeciwpożarowy, byłby nim przywspółczulny układ nerwowy. Działa on antagonistycznie lub równoważąco w stosunku do układu współczulnego. Układ współczulny i przywspółczulny stanowią dwie części autonomicznego układu nerwowego, który jest spleciony ze wszystkimi innymi układami i pomaga regulować funkcjonowanie każdego z nich. Aktywność umysłowa wywiera wpływ na autonomiczny układ nerwowy. Na przykład, myśląc o nieprzyjemnych doświadczeniach z przeszłości lub wyobrażając sobie martwiąc się o sytuacje przyszłe pobudzamy układ współczulny. Dla naszego mózgu nie ma znaczenia czy zagrożenie jest wyimaginowane, czy rzeczywiste! Negatywne wyobrażanie sobie uruchamia reakcję stresową.
Jeśli natomiast pobudzamy przywspółczulną część autonomicznego układu nerwowego, nasze ciało, mózg i umysł przenikają spokój, ukojenie i uzdrowienie. Jak możemy to wykorzystać w praktyce i w jaki sposób praktykować spokój? Tak, praktykować spokój, by nasz mózg zbudował nowe mapy, które pozwolą ciału doświadczać rozluźnienia zamiast stresu. Poniżej kilka wskazówek do ćwiczeń.
Z życzeniami spokoju
Iza Rudzińska